

Na początku przytoczę opowieść, którą przekazała mi pewna osoba. Na Rynku w Łysobykach pewien Żyd miał sklep z różnym towarem, sprzedawał m.in. kapy, buty, maszyny do szycia. Tuż przed wywózką Żydów z Łysobyk do getta w Michowie właściciel tego sklepu rozdał swój towar łysobyczanom na przechowanie. Jednej z mieszkanek z dzisiejszej ul. Przejazd powierzył buty. Rodzinie z ul. Blizockiej dał na przetrzymanie kapy i maszynę do szycia. Podobnie innym ludziom powierzył swój majątek. Prawdopodobnie Żyd ten przeżył wojnę i poprosił o zwrot towaru. Wspomniana mieszkanka z ul. Przejazd nie miała powierzonych jej butów, sprzedała je, gdyż sądziła, iż właściciel nie przeżył, ale nie chciała też oddać pieniędzy. Przez jakiś czas Żyd nachodził ją nocą i straszył podpaleniem. Nie wiem, jak zakończyła się ta historia. Na pewno nie doszło do pożaru. Rodzina z ulicy Blizockiej oddała mu kapy, maszynę do szycia pozwolił im zatrzymać.
Zdjęcie 1. Przedstawia zachodnią pierzeję Rynku w Łysobykach. Dzisiaj w tym miejscu stoi pawilon handlowy. Zdjęcie powstało między 1950 a 1955 rokiem. Tak też wyglądała ta część Rynku przed wojną i w przeważającej części była zasiedlona przez Żydów. Patrząc na fotografię, pierwsze okno od lewej wskazuje na dom, który przed wojną nie był własnością żydowską, należał do Piotra Jastrzębskiego, właściciela restauracji (i sklepu w jednym) „Firlejowa”. Jastrzębski zginął zamordowany w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jego żona Czesława po wojnie sprzedała wspomniany dom Piecykowi, zaś Piecyk odsprzedał go Józefowi Ponikowskiemu, ówczesnemu kierownikowi piekarni w Łysobykach. Dalsze widoczne budynki były zamieszkałe przez społeczność żydowską. Zapewne w którymś z widocznych budynków mieścił się sklep z różnymi towarami należący do J. Frydmana. W tej części Rynku mieścił się też sklep z obuwiem należący do Szmula. Na Rynku znajdowały się też sklepy bławatne należące do P. Buchaltera, czy E. Waintrauba (nazwisko Waintraub może wskazywać, iż był to jeden z trzech synów ostatniego rabina gminy żydowskiej w Łysobykach). Nie posiadam wiedzy, czy sklepy Buchaltera i Waintrauba mieściły się w widocznej części Rynku, czy też po jego drugiej stronie, gdzie obecnie stoi budynek dawnej gospody.
Na zdjęciu 2. Widoczny jest wybudowany w latach 50-tych sklep należący do GS. Przed wojną stały w tym m miejscu budynki zamieszkałe przez Żydów. Widoczna przestrzeń pomiędzy sklepem a posesją rodziny Kijek to fragment przedwojennej ulicy łączącej Rynek z obecną ul. Przejazd. Jak wspominały moje rozmówczynie była na tyle szeroka, iż swobodnie mógł przejechać wóz konny. Widoczne drzwi sklepu wskazują miejsce domu, w którym przed wojną mieszkał Żyd Mosze, ludzie nazywali go Mosiek. Był szewcem. Co go wyróżniało spośród innych szewców, a było ich w Łysobykach ok. 40. Był bardzo biedny.
O którym Żydzie wspomina przytoczona na początku opowieść? Tego nie wiem, ale można wnioskować, iż być może o Frydmanie, który posiadał sklep z różnymi towarami, albo o Szmulu właścicielu sklepu z obuwiem, który na pewno mieścił się w tej części Rynku.
Co się stało z opuszczonymi domami po wojnie. Dwa z nich były własnością dwóch rodzin. Pierwszy z wymienionych sąsiadował z domem Ponikowskiego i nabyła go rodzina Tomaszewskich. Drugi wspomniany przeze mnie dom (widoczny na pierwszym zdjęciu pierwszy od prawej najwyższy dach) był własnością rodziny Kwiatkowskich. W widocznym domu z białą fasadą początkowo po wojnie mieścił się sklep spożywczy, a potem warsztat szewski. Szewcem był p. Aleksander Szabelski z Górynków. Pozostałe widoczne domy stanowiły mienie komunalne. Wynajmowano je mieszkańcom Łysobyk, a od 1965r. Jeziorzan. Rotacja wynajmujących była spora, dlatego nie będę wymieniać nazwisk, ale w tej części Łysobyk mieszkała jedna osoba, którą chciałabym szczególnie przywołać. Nazywano ją stara Lisowska.
Lisowska była osobą samotną, nie miała rodziny. Jej mały domek stał za obecnie istniejącym pawilonem handlowym a przed posesją rodziny Grzechników. Położenie domu obrazuje zdjęcie 3. Widoczny jest w głębi za pawilonem dom Grzechników. Między tym budynkami stała maleńka chatka wraz z niewielkim ogródeczkiem należąca do Lisowskiej. Czym zajmowała się Lisowska? Nie można powiedzieć, że była rolnikiem, gdyż posiadała tylko wspomniany ogródek przydomowy, na którym uprawiała warzywa. Więcej ziemi nie miała. Dzisiaj nazwalibyśmy ją szeptunką, znachorką, wiedźmą, a może czarownicą. Można powiedzieć: weterynarz, lekarz medycyny i psycholog w jednym. Wróżyła z kart. Jeśli komuś się nie wiodło, szwankowało zdrowie, prześladował pech, udawano się do starej Lisowskiej. Jeżeli gospodarzowi zachorowało zwierzę lub np. krowa nie dawała mleka, też chodzono do Lisowskiej. Po co? Wierzono, że odczynia uroki- przyczynę nieszczęść, zdejmuje z ludzi urzeknięcia, przepowie przyszłość. Czym jej płacono? Najczęściej płodami rolnymi, mlekiem, masłem. Jednym słowem, co kto miał, to przynosił. Lisowska zmarła na początku lat 60-tych. Jej dom kupił Józef Ponikowski i wybudował stodołę.
Ta część Jeziorzan zmieniała się stopniowo. Najpierw w latach 50-tych wyburzono domy żydowskie i postawiono budynek obecnego sklepu spożywczego i mniej więcej w tym czasie zlikwidowano ulicę łączącą Rynek z ulicą Przejazd. Metamorfozę zakończono w latach 70-tych, kiedy zburzono pozostałe domy i postawiono pawilon handlowy. Czy słusznie postąpiono? Ocenę pozostawiam czytelnikom.