Zmierzając z Jeziorzan do Przytoczna, mijamy drogę asfaltową: równą, wygodną do podróżowania, dobrze oznakowaną. Jest też bezpieczne i wygodne w przemieszczaniu się pobocze dla pieszych. Tak jest dzisiaj. A jak było dawniej, przed II wojną światową? To nie była droga, tylko bagno, trudna do przejścia dla pieszych, nieprzejezdna dla furmanek i bryczek. Nie bez powodu ówcześni mieszkańcy ten odcinek nazywali „sadzawki”. Władze gminy Łysobyki podjęły decyzję o jej przebudowie. Ale zanim przystąpiono do pracy, było trochę zamieszania, kto i w jakim wymiarze czasowym powinien zgłosić się do pracy przy jej naprawie w ramach tzw. szarwarku. Poniżej przytaczam fragment wspomnień Franciszka Oborskiego z Blizocina.
Ze wspomnień Franciszka Oborskiego z Blizocina
„Droga do gminy Łysobyki przechodziła od Przytoczna przez bagno. Były jakieś kłody drzewa, gdzie piesi skakali z kłody na kłodę, a furmanki to sztych, pysk i taka była jazda. Rada gminna przystąpiła do zasypania tego bagna i utworzenia nawierzchni. […] wójt z sekretarzem przysłał nakazy sołtysom: tyle a tyle piechoty, a tyle jazdy. Mnie się to nie podobało i przy najbliższym posiedzeniu rady gminy wniosłem wniosek o uchwalenie świadczeń szarwarkowych z morgi [gruntu]. Wójt występuje przeciwko wnioskowi i mówi „ Oborski stawia wniosek, żeby obciążyć morgę. A może ten chłop za pożyczone pieniądze kupił tę morgę. I jeszcze ją obciążać?” Lecz mówię” Wójcie, jak z morgi niesprawiedliwie, to zrobimy od duszy”. Lecz Wełnicki, plenipotent majątku Kawęczyn mówi, ze Oborskiego wniosek jest słuszny „i ja go popieram”. Mój wniosek większością głosów przeszedł, ale wykonać go ni wójt, ni sekretarz nie myśleli. Muszę wyjaśnić, że mnie nie chodziło tak [o] chłopów, ale było w gminie kilka majątków ziemskich jak Przytoczno, Podlodów, Kawęczyn, Blizocin oraz Lendo Wielkie. Przypomniałem to sekretarzowi Protasiewiczowi, że uchwała jest prawomocna i trzeba ją wykonać. Sekretarz tylko ramionami wzruszył, uśmiechnął się i wraz to samo.
W wydziale powiatowym w Łukowie miałem kolegów ludowców […]. Napisałem do wydziału powiatowego skargę na wójta i sekretarza, że nie chcą wykonać uchwały rady gminy i ze mają oni ze dworów różne obrywki: jak krowy chodzą po dworskim pastwisku, dostają pomiary łąk do zbioru, drzewo z lasu dostają. Będą się tłumaczyć, że za wszystko płacą, ale dwory świadczeń nie odrabiają. Na to zjechał Kulbicki inspektor i wziął się za nich. Chciał ich podobno zawiesić w czynnościach. […] po krótkim czasie dwory wyjeżdżają na szarwark, a nie to najmują chłopów i płacą po 15 zł za parokonkę nie tylko do Przytoczna, ale i za Wieprzem do Drewnika widać było dwory przy pracy szarwarkowej. Z sekretarzem miałem dłuższe usprawiedliwienia. On zaczął, że jestem faryzeusz, że tak nie powinienem robić. A ja ze swej strony mówiłem, że uprzedzałem go i trza było się tego spodziewać. A on że był chłop rozumny, nie gniewał się i zawsze spotykaliśmy się z uśmiechem na ustach”.
Kilkanaście lat temu prowadzono nitkę gazociągu z Przytoczna do Jeziorzan. W czasie prac ziemnych, na wysokości bazy GS do drogi betonowej w kierunku oczyszczalni, koparka na głębokości jednego metra natrafiła na nawierzchnię ułożoną z okrąglaków sosnowych.