Na zdjęciu widoczny jest obraz namalowany przez nauczyciela szkoły w Przytocznie, Jana Pawłowskiego w czasie wojny. Według wnuczki Pawłowskiego obraz przedstawia fragment Przytoczna i mieszkanki tej miejscowości lub okolicznych.
Kiedy i skąd przybył ten nauczyciel?
Urodził się w Poznańskiem w rodzinie chłopskiej. Uczył się w Gimnazjum w Wolsztynie a potem w Seminarium Nauczycielskim w Poznaniu. Pracę rozpoczął w rodzinnych stronach.
Po napaści Niemiec na Polskę został aresztowany i osadzony w więzieniu w Poznaniu, skąd przesiedlono go w 1940r. do Przytoczna w Generalnej Guberni. Przybył tu wraz z żoną Anielą. Małżonkowie zamieszkali w szkole. Pracę rozpoczął we wrześniu 1940r. W maju 1941r. wojska niemieckie zajęły budynek szkolny, dlatego Pawłowski zamieszkał u Wójtowiczów, których gospodarstwo było w pobliżu szkoły. W czasie pobytu w Przytocznie Pawłowscy zaprzyjaźnili się nie tylko z gospodarzami, ale też z rodziną Bieleckich.
W połowie października 1941r. gestapo dokonało aresztowań wśród miejscowej ludności. Zatrzymano m.in. braci Postków Stanisława i Kazimierza, Ryszarda Madeja, prof. Mariana Serejskiego, w Łysobykach ks. Kazimierczaka pod zarzutem przynależności do tajnej organizacji i kolportażu tajnych gazetek. Zatrzymano również Pawłowskiego. Jak zanotowano w kronice szkolnej „z tego względu, że się gestapowcom nie podobał.” Aresztowanych umieszczono w Radzyniu Podlaskim. Po trzech dniach zwolniono Pawłowskiego. W trakcie przesłuchań uznano, że był zbyt krótko w Przytocznie ( 6 tygodni), aby zaangażować się w działalność konspiracyjną.
Jako nauczyciel wiosną 1941r. zaangażował się w nasadzanie świerków wokół szkoły, a obok drzewek owocowych.
Okres okupacji był bardzo trudnym czasem dla nauczycieli: drożyzna, sztywne płace. Wypłata nauczyciela kształtowała się w przedziale 200- 300 zł, a przykładowo kg słoniny kosztował w 1940r. 10 zł, zaś w 1944r. nawet 300 zł. Dodatkowo mieszkańcy Przytoczna „mieli do nauczycieli w większości zupełnie obojętny, a w znacznej mierze nieżyczliwy stosunek. Czynnego poparcia udzielało, nauczycielom 2%- 3% ludności”. Każdy nauczyciel szukał dodatkowego źródła dochodów, np. Helena Małek uczyła dzieci Kuszlla w zamian za obiady i wynagrodzenie w zbożu. Naczas zamieszkał u rodziców w Blizocinie i dochodził do Przytoczna, a potem do Łysobyk, gdzie rozpoczął pracę. Pawłowski założył zakład fotograficzny, co przynosiło mu jakiś dochód.
Po aresztowaniu Heleny Małek w 1941r. Pawłowski objął funkcję kierownika szkoły. Było to zadanie odpowiedzialne i niewdzięczne. Ogromną trudność sprawiało kierownikowi ciągłe zajmowanie szkoły przez wojska niemieckie. Stacjonowały też wojska węgierskie, potem sowieckie. Prze jakiś czas w szkole funkcjonował szpital dla żołnierzy niemieckich. Niemal po każdym takim zdarzeniu budynek był zdewastowany, pomoce, ławki, szafy wykradzione. Kiedy dzieci nie mogły korzystać z budynku szkolnego naukę zawieszano lub uczono w remizie czy w prywatnych domach, a nawet przez jakiś czas nauka odbywał się w budynku szkolnym w Łysobykach, kiedy to należało, organizować lekcje dla uczniów obydwu szkół.
W kronice szkolnej opisano wydarzenie z udziałem Pawłowskiego. Działo się to na przełomie maja i czerwca 1941r. „Szosą z Dęblina do Radzynia szły kolumny [niemieckich] wojsk zmotoryzowanych, artyleria, samochody, motocykle. Dni pogodne, więc na szosie kurz, że na parę kroków nic nie widać. Nauczyciel Pawłowski przyszedł ku krzyżówce, by przypatrzeć się nowoczesnemu sprzętowi wojennemu. Pojazdy mkną jeden za drugim w małych odstępach. Wtem w biega na szosę 11-letnia Wanda Kielmasówna. Wytworzony pojazdami prąd powietrza rzuca ją na ziemię. Parę sekund a rozgniecie ją nadjeżdżający czołg. Szybko wpada więc Pawłowski, unosi ją z jezdni, a w tej chwili nowy pojazd mija krzyżówkę. Dziewczyna jest nieprzytomna , na twarzy koło ucha rana długości 6 cm. Nadbiegli ludzie, krzyk, wrzawa …, żadnej pomocy. Bierze ją więc Pawłowski na ręce i niesie ku „ośrodkowi zdrowia”. W połowie drogi nadchodzi dwóch chłopów do pomocy w przeniesieniu Kielmasówny. Lekarz dr B. Inarski opatruje natychmiast ranę i zapewnia, że życiu nie grozi niebezpieczeństwo. Po paru tygodniach dziewczyna wróciła do zdrowia.”
Mimo niesprzyjających czasów był to okres radości w życiu rodzinnym. W Przytocznie przyszli na świat jego dwaj synowie Andrzej i Bogdan.
23 maja 1945r. Jan Pawłowski wraz z rodziną opuszcza Przytoczno i powraca w rodzinne strony. Zamieszkał w Szamotułach, tam też otrzymał pracę. Mocno zaangażował się w działalność społeczną. Zmarł na tyfus w 1945

Tak wyglądało miejsce, kiedy doszło do opisanego wydarzenia z udziałem Wandy Kielmasówny. Zdjęcie dzięki uprzejmości Dariusza Kołodyńskiego.