Historia przebudowy kościoła – cześć trzecia

Obraz w ołtarzu głównym namalowany w pracowni Witkowskiego w Warszawie.

Przedstawiam trzecią część historii przebudowy kościoła w Łysobykach (obecnie Jeziorzany) zapisanej przez ks. Jana Kazimierczaka. Zamieściłam kilka stron rękopisu kroniki, zdjęcia wnętrza kościoła oraz zdjęcie uczestników pielgrzymki do Częstochowy w 1938r. Dziękuję Andrzejowi Ciszewskiemu i Leszkowi Ostaszowi za pomoc w odczytaniu niektórych fragmentów kroniki.

Rachunek był następujący:

Inżynier – 478

Drzewo – 430.11

Stolarze – 370.50

Cement – 176.30

Cegła – 200.40

Wapno – 100.

Murarze – 2059.50

Żelazo – 249.08

Kowal – 105.30

Ślusarz – 664.80

Szklarz – 1 408.30

Robotnicy – 339.

Drobne – 93.90

Chrzcielnica – 352.90

7 028.09

Zebraliśmy –

Łysobyki – 1 292.95

Charlejów – 1 089.00

Przytoczno – 996.85

Krępa – 1 091.33

Wola Blizocka – 566.68

Drewnik – 128.85

Majątek Przytoczno – 200.

Majątek Kawęczyn – 230.

Ofiary – 2 150.50

7 746.16

Nadmienię – że okna kupili p. Ludwik Protasiewicz i Franciszka Wójcicka oraz wsie Krępa, Charlejów, Przytoczno, Wola Blizocka – ambonę – pp. Lewandowscy ze Stoczka a chrzcielnicę Leon Cienkusz z Charlejowa. Okna – witraże kosztowały 38 zł metr kwadratowy i napis 35 zł. Ambona robota 180 zł. Chrzcielnica – alabaster 200 zł, pokrywa 150 zł. Do ambony nie dołożyli jeszcze 100 zł (dali 200). Do okien nie dołożyło Przytoczno 40 zł. Woli Blizockiej obniżyłem stawkę z 300 zł do 260 zł.

Rok 1936 poświęciliśmy posadzce i kolumnom. Sprawa posadzki była dosyć trudna do przeprowadzenia. Lud nie bardzo rozumie piękno posadzki i zadowoli się byle czem – aby tylko było tanio i ciepło. Trzeba było pokonać wiele niechceń – aby dopiąć swego

Z miejsca odrzuciłem drzewo, bo to jest nietrwałe i nie można utrzymać w stanie eleganckim. Można by było zrobić parkiet – ale byłaby taka podłoga dosyć droga, około 15 zł metr 2 z podkładem i trudna do utrzymania porządku.

Pod rozwagę wziąłem cementową płytę, sztuczny marmur i terakotę. Pierwszy odrzuciłem, bo nigdy nie wygląda czysto i nie błyszczy się – cena około 10 zł, ostatni też, bo i droga 20 zł metr2 z podkładem i wyrabiane są tylko niewielkie płytki 22 x 22 cm – zresztą wszędzie ją można spotkać i w łazienkach i ubikacjach. Postanowiłem położyć sztuczny marmur.

W kościele zrobione były żelbetonowe kolumny – które trzeba było czemś obłożyć, bo wyglądały brzydko. Pierwsza myśl była terrazyt – odstąpiłem jednak od tego pomysłu, bo jak mię informowano jest niegładki i dużo pyłu zatrzymuje. Potem wpadłem na stiuk – byłem w tej sprawie w Warszawie u Marcenikowskiego na Szlenkierów – okazał się jednak zbyt drogim i niespraktykowanym ze względu na techniczne warunki w kościele. Wybrałem sztuczny marmur- przekonał mię Borgez inż. z Bielska – który miał robić posadzki. Kolor kolumn miał być zielony – malachit – skończyło się jednak na granicie – jako nie ulegającym naświetleniu. W sprawie posadzki i kolumn udałem się do Bielska na Śląsku i tam zawarłem umowę z Borgezem- firmę tę polecił mi inżynier Witkowski, jako najsolidniejszą.

Metr2posadzki kosztował 18 zł – metr2 kolumn 30 zł. Przy okazji zrobili mensę ołtarzową, kropielnicę, zacheuszki i ramę do drzwiczek nad chrzcielnicą. Te ostatnie dwie rzeczy robotnicy zrobili mnie bezinteresownie. Kapitele na kolumnach zrobił Borgez z gipsu po 70 zł sztuka.

Na wiosnę w maju Studziński murarz zdjął podłogę i zrobił podkład pod posadzkę – zresztą zbyteczny- z gruzu ceglanego i trochę cementu z wapnem – umurował też chrzcielnicę. Roboty przy posadzce rozpoczęto w lipcu i zakończono przed świętami Bożego Narodzenia. Zrobione zostały też drzwi wszystkie i obsadzone. Rok ten był ciężki – gotówki potrzeba było dużo. Uratował mnie mój pomysł – a mianowicie zdołałem od majątków otrzymać weksle zamiast pieniędzy, których dostać było niemożliwe w takiej tj. większej ilości i temi wekslami zapłacić za posadzkę.

Rozumiejąc – że będą mnie czekały trudne warunki gotówkowe i że nie obejdzie się bez zobowiązań wekslowych na dłuższe terminy – wystąpiłem do Kurii z prośbą o pozwolenie zadłużenia parafii do wysokości 6 sześciu tysięcy zł. Napisałem tak: firmy ofiarowują mi kredyt na dwuletni okres, a ja nie wiem czy będę proboszczem tak długo w Łysobykach – proszę o pozwolenie przyjęcia takiego kredytu. Kuria na wniosek ks. kan. Kobylińskiego odmówiła mi takiego pozwolenia. Byłem pozostawiony sobie samemu.

W tym roku miała być u mnie wizytacja biskupa. Sadzę, że w następnym roku uda mi się doprowadzić kościół do konsekracji, prosiłem o odłożenie wizytacji na następny rok. Biskup zgodził się. Korzystając jednak z obecności biskupa w Sobieszynie, poprosiłem, żeby przejeżdżając wstąpił na pół godziny i zobaczył, co ja zrobiłem. Chciałem się trochę pochwalić, trochę zdobyć moralnej pomocy, zachęty, trochę wpływu na parafian. Przyjechał – popatrzył – ale tak skąpo i chłodno mówił – że żałowałem potem, że prosiłem. Biskup nie psycholog – nie wie, że jedno cieplejsze słowo – to dla mnie sto dobrych koni.

Rachunek robót był następujący:

Inżynier – 300 zł 40 gr.

Cement – 156 zł 80 gr.

Murarz – 160 zł

Robotnicy – 98 zł

Drzewo – 338 zł

Stolarz – 310 zł

Żelazo, zamki, sufrygle – 154zł 70 gr.

Płyta – 280 zł

Litery – 75 zł 60 gr.

Kamienie pod ołtarz – 50 zł

1 923 zł 50 gr.

Drobne przy budowie ołtarza – 65 zł 65 gr.

Zacheuszki – 94 zł

Kropielnica – 120 zł

Borgez – obłożenie ołtarza – 335zł 16 gr.

-//- stopni – 604 zł 80 gr.

-//- kolumn – 2 490 zł

-//- plintus – 544zł 32 gr.

– // – posadzki 6 387 zł 84 gr.

Kapitele – 700 zł

Chrzcielnica – szkło i zamki – 48 zł

Keilowa – obraz – 300 zł

Nazwy szlich w oknach – 100

Drobne 111. 88

13 525 zł 15 gr.

Zebraliśmy

W. Blizocka – 979. 70.

Charlejów – 1 523. 50.

Przytoczno – 1 115. 35.

Krępa – 861.00.

Łysobyki – 770. 00.

Drewnik – 114.00.

Mściska – 90.00

Kol. Przytoczno – 12.50.

Maj. Przytoczno 650.00

-//- Kawęczyn – 116.00

-//- Charlejów – 220.00

Długi – 132.

Drobne ofiary – 2 714.

9 298.00

Zakończyliśmy rok1936 deficytem, który pokryty został wekslami. Muszę dodać – że miałem przykrości z drzwiczkami do chrzcielnicy. Inżynier zaproponował drzwiczki z obrazami kutymi w blasze miedzianej. Nowość. Informowałem się wielu – ładnie wyglądają. Pojechałem do Warszawy, znalazłem Keilową artystkę rzeźbiarkę, która takie rzeczy robi i zamówiłem. 300 zł kosztował. Przyjechałem po odbiór. Zdębiałem. Keilowa zrobiła na antyk. Nie mogę pokazać ludowi, a zwłaszcza ofiarodawcy. Musiałem schować za szafę i myśleć o innym.

W 1937 roku zdawało mi się, że wykończę kościół i przystąpię do konsekracji. Nie udało mi się. Za ciężko było z gotówką, a wydatki niespodziewanie były duże. Wykończyłem tylko sufit, sprawiliśmy górną część i stopnie ołtarza, ławki i konfesjonały oraz okucia do szczytów i skarbonki.

Ołtarz wykonała firma „Drukarnie i księgarnia Św. Wojciecha” w Poznaniu. Ołtarz jest metalowy. Chciałem zrobić ołtarz, który by nie wymagał konserwacji. Rysunek robił inżynier Witkowski. W projekcie pierwotnym kolumny miały być zielone patynowane – firma zmieniła projekt. Kosztował bez przywozu 4 250zł. Był patynowany – stary. Ponieważ nie bardzo podobał się p. Jankowskiemu i ludowi patynę częściowo usunięto.

Sufit wykonywał miejscowy kołodziej – Chołast Franciszek z Łysobyk. Stawali do przetargu stolarze, ale żądali trzykrotnie więcej – nie utrzymali się. Rozety i anioły robił artysta rzeźbiarz Lisowski z Lublina. Ławki i konfesjonały robił stolarz Pikulski z Lublina, przedtem mieszkał w Łysobykach. Ławki zostały kupione za pieniądze ofiarodawców, którzy mają przywilej korzystać z nich do końca życia. Do chwili zrobienia nikt nie występował z innymi projektami. Jak zostały zrobione zrobił się huczek – zwłaszcza niezadowoleni byli i są łysobyczanie – zwłaszcza ci, co lubili pierwsze miejsca zajmować.

Przy konfesjonałach też był huczek. Zaproponowałem tercjarzom, by kupili jeden konfesjonał, a parafianom drugi. Ten drugi w ten sposób, że wprowadziłem jednorazowo płatne kartki do spowiedzi – od starych po 20 gr. od dzieci po 10 gr. To się nie spodobało wielu, nie zwracałem na to uwagi. I pierwsze dwie rzeczy kupiliśmy do kościoła – Jan Gałązka – sołtys z Łysobyk kupił figurę Jezusa ukrzyżowanego – wykonał Wozniak z Poznania – za 300 zł oraz Kucio Jan sołtys z Krepy lampę wieczną – wykonał Piotrowski z Poznania – za 250 zł. Lampa – jako nie błyszcząca – też się nie spodobała. Kupiłem też kasetę do zakrystii i szczyt zamówiłem.

Rachunek robót-

Ołtarz – 4 250zł 00.

przywiezienie – 75zł 31

stopnie – 167. 00

wykończenie tronu – 20. 00

Inżynier – 320 zł

Figura p. Jezusa z obsadzeniem – 360. 66

Lampa z przesyłką – 255.

Szczyt i Obr. Zach. Skarb. – 711. 90.

Szafa z przyw. – 300.

Okna – 100

Ławki i konfesjonały – 986. 50.

Skarbonka – 50.

Tabliczki do ławek – 48 zł 20 gr.

Rama do obrazu – 15 zł

Ramka 0 obraz do chrzcie. – 75.

Sufit – 581. 76 gr.

Deski – 453. 05.

Rozety i anioły 1 332. 50.

Rusztowania – 33.

Stolarze – 855.

Obsadzenie drzwi i zawiasy – 84. 60.

Wapno – 295. 40.

Drobne – 256. 60

11 576. 78.

Rok 1938 wypłaciłem długi – za to następny 1939r. był rokiem, w którym chciałem wszystko dokończyć. W roku 1938 organizowałem pielgrzymkę do Częstochowy. Cel – obraz Matki Bożej, a właściwie ołtarz. Liczyłem, że uda się cała prawie sumę zebrać. Już w styczniu zrobiłem spis amatorów. Zgłosiło się prawie 200 osób. Sądziłem że ze zbliżaniem terminu liczba się powiększy. W pielgrzymce brało udział tylko 183 osoby- był biedny zysk. Z taką liczbą musiałem dołączyć się do Kocka i Ulana i bilety wykupić od Beldna – więc na czysto zyskałem zaledwie 300 zł.

W roku 1938 kupiliśmy też obraz do wielkiego ołtarza. Malował go Jan Wodyński z Warszawy. Kosztował 900 zł.

Rok 1939 rozpocząłem z przewidywaniami wojny. Nie zdradzałem się z temi przekonaniami przed parafianami – bo by nie poparli moich usiłowań – ale wszystko zrobiłem żeby jak najwięcej przed wojną zrobić. Łatwiej przed wojną będzie długi spłacić. W styczniu zrobiłem Kolendę na żyrandol. Miałem duże długi – nie dawałem sobie rady – musiałem użyć kombinacji, aby wybrnąć z kłopotów. Zbierałem na żyrandol, a spłacałem długi. Zebrałem 1 200 zł – 800 dałem na długi – a 400 na lichtarze do wielkiego ołtarza, które kosztować miały ponad 800 zł. Dlaczego kupiłem lichtarze? Parafia winna mi była dużo pieniędzy. Wyzwanie było bardzo trudne. Lichtarze obiecał sprawić p. Jankowski – namówiłem go. Ja byłem winien p. Jankowskiemu 966zł, więc pospieszyłem się z lichtarzami – aby upiec i swoją pieczeń. Wycofałem swoją należność – spłaciłem dług p. Jankowskiemu – a kościół otrzymał lichtarze.

Żyrandol zamówiłem – kosztuje 1150 zł bez przesyłki. Dałem 650 wekslami – resztę miałem spłacać. Wojna dotychczas wszystko wstrzymała.

Po zebraniu Kolendy – urządziłem zebranie parafialne – na którym wystąpiłem z projektem wykończenia kościoła na zewnątrz, pomalowania wewnątrz i kupienia organów. Kosztorys łącznie z niepokrytymi długami około 20 tysięcy złotych – składka na morgę 3 zł, płatne w ciągu dwu lat. Wychodziłem z tego założenia. Część robót i organy otrzymam na spłaty nawet długoterminowe. Lepsi parafianie nie będą czekać ze spłatą składek aż dwa lata. Robota zostanie wykonana. Będę mógł spokojnie przystąpić do konsekracji i wyjechać z Łysobyk. Długi częściowo wojna zlikwiduje – resztę będzie spłacać mój następca – czy to ja mam tylko położyć swoje zdrowie przy tej przebudowie? – niech się i inny namęczy.

Zebranie poszło po mojej myśli – choć miałem dużo przeciwników zwłaszcza z Łysobyk. Zwłaszcza sprawa organów była atakowana. Pierwszą sprawą były organy. Rozpisałem konkurs ofert. Zgłosiło się cztery wytwórnie. Biernacki, Homan, Kamiński Wł. z Warszawy, Jowadziński z Garbatki. Utrzymała się firma „Wł. Kamiński” z Warszawy. Ustnego przetargu nie było celowo. Powiedział mi kiedyś prof. H. Makowski z Warszawy – że właściwie organy rozpoczynają się od 15 głosów. Liczbę głosów chciałem powyższą utrzymać. I dlatego bałem się ustnego przetargu. Bo może jeden z reflektantów zaproponować organy o mniejszej ilości głosów i parafianie się zgodzą – bo to będzie taniej kosztowało. I będę musiał ulec. Firmę Kamińskiego Wł. postawiłem ponad inne – bo mi się lepiej zaprezentowała. Oferta fachowa, organ o ilości głosów i piszczałek największy, cena przystępna – kosztować miał 13. 200 zł płatne w 39. 40. 41. roku. Umowę podpisałem ja, p. Jankowski, Protasiewicz i niektórzy z Komitetu ad hoc wybranego po dwu z każdej wioski. Niektórzy z Komitetu nie podpisali – bo się bali, żeby czasem nie obciążyło to ich kieszeni. Nie podpisali z Przytoczna i Kaptyna z Krępy.

Po podpisaniu umowy przystąpiłem do zbiórki, która w pierwszym tygodniu dała dobre wyniki – nadzieję że mi się mój projekt uda. W drugim tygodniu zawiodła, bo przyszła marcowa mobilizacja. Utrudniała mi ona bardzo, a co do organów to uniemożliwiła ich wykonanie. Zdołałem posłać zaledwie 500 zł zadatku – potem w ciągu czterech miesięcy drugie 500. Ale to nie wystarczyło aby mieć przed wojną na września organy. Chciałem już w wojnę chociaż część zmontować – jeździłem 5 września do Warszawy, ale nic z tego nie wyszło ani lokomocji, ani organów. Bo chociaż pokazywano mi kontuaz, jako niby mój, ale nie wierzyłem, że to była tylko blaga. Obecnie trzeba będzie myśleć o nowej umowie i zechcę organy pomimo wojny postawić – bo sądzę, że to najlepszy moment i robotnik niekoniecznie drogi i gospodarzowi łatwiej o gotówkę, ale czy mnie parafianie zrozumieją?

Rok 1938 pielgrzymka parafian z Łysobyk z ks. Kazimierczakiem do Częstochowy. O tej pielgrzymce ksiądz wspomina w kronice.

Na widocznej ścianie była ambona. Kilka lat temu (wtedy proboszczem był ks. Olopiak) podczas ostatniego remontu parafianie zdecydowali o jej usunięciu. Ambona była zniszczona przez korniki, jej renowacja pochłonęłaby spore zasoby finansowe. Decyzja o jej usunięciu była także podyktowana planami konserwatora zabytków, który chciał ją wpisać na listę dzieł sztuki, a to pociągnęłoby za sobą konieczność jej renowacji.

Na szczycie widocznych schodów (tu gdzie widać dekorację z kwiatami) jeszcze do lat 80 – tych była barierka, zwana balaski, stylistycznie nawiązująca do ambony i konfesjonałów tych wykonanych na zlecenie ks. Kazimierczaka. Konfesjonały te są umieszczone zaraz przy wejściu z przedsionka do wnętrza kościoła (te ciemniejsze). Barierka była zawsze przykryta białym obrusem obszytym koronką. Przy tej barierce ksiądz udzielał komunii św.. Pośrodku barierki była dwuskrzydłowa furtka. Szkoda, że usunięto ten element wystroju świątyni.

Zwracam uwagę na sufit, gdzie widoczne są rozety i aniołki oraz kolumny i ich kapitele (ta biała górna część kolumn). Widoczny jest też żyrandol, o którym wspominał ks. Kazimierczak. Podłoga wyłożona sztucznym marmurem do dzisiaj zachwyca. Widoczne na zdjęciu ławki są współczesne i kłócą się ze stylistycznym wystrojem kościoła. Pierwotne ławki znajdują się w kaplicy w Charlejowie. Moim zdaniem nigdy nie powinny tam być przeniesione. Na tamtych ławkach były umieszczone tabliczki z nazwiskami i imionami fundatorów. Te ławki to kawałek historii.

Na tym zdjęciu lepiej widoczne są na suficie rozety i aniołki. Po lewo pod oknem wisi lampka wieczna. Pierwotnie wisiała w tym miejscu gdzie widoczny na zdjęciu żyrandol. Widoczne okna – witraże ufundowała młodzież. Po prawej stronie widnieje napis „Dar dziewcząt”, po lewej „Dar chłopców”.

Po prawo ten ciemny element przy ścianie to tron wspominany przez ks. Kazimierczaka. Pierwotny fotel nie zachował się.

Dodaj komentarz