Chwała i cześć bohaterom

Szczepan Marian Szabelski z Łysobyk rocznik 1921. Przez pierwsze dwadzieścia lat mieszkał i pracował w gospodarstwie rodziców w Łysobykach. W tym czasie przeszedł w Durzyczach w okolicy Brześcia kurs przysposobienia wojskowego.

W marcu 1941r. wstąpił w szeregi ZWZ-AK. W lipcu tego samego roku został aresztowany przez gestapo i wraz z 21 innymi przewieziony do aresztu gestapo w Radzyniu Podlaskim. Przez sześć tygodni trwały brutalne przesłuchania. Każdy powrót do celi rodził tylko jedną myśl – jak przeżyć kolejny dzień. Pobyt w celi dostarczał kolejnych cierpień: spanie na gołej posadzce, ubrania i buty musiały być pozostawione na korytarzu przed celą. Pod koniec sierpnia lub na początku września 1941r. wraz z innymi więźniami został przetransportowany do więzienia na Zamku lubelskim. W listopadzie sąd wydał wyroki: dwóch uniewinniono, ośmiu skazano na karę śmierci, a dwunastu, w tym Mariana Szabelskiego, osadzono w obozie koncentracyjnym. Od 1942r. do maja 1945r rozpoczęła się jego gehenna obozowa. Najpierw przetransportowano go na Majdanek, gdzie pracował przy wznoszeniu baraków. Nocą więźniowie spali na słomie rzuconej na gołą ziemię bez względu na porę roku, najgorzej było zimą. Ciężka praca, niedożywienie były przyczyną zachorowania na tyfus. Ponownie przewieziono go na Zamek lubelski, skąd po dwóch miesiącach z transportem wywieziono go do obozu w Mathauzen na terenie Austrii. Wraz z innymi więźniami pracował w pobliskich kamieniołomach. Ciężka praca, codzienne dwukrotne pokonanie 200 stopni schodów, dzienne racje żywnościowe składające się z 25 dkg chleba, kawy, litr rozwodnionej zupy z brukwi i odrobina margaryny tak osłabiły organizm, że trudno było mu się poruszać o własnych siłach. W takim stanie zdrowia trafił transportem do obozu w Linzu. Ten obóz zlokalizowany był w pobliżu terenów fabrycznych, a więźniowie pracowali lżej na potrzeby przemysłu niemieckiego. Miał też dużo szczęścia podczas nalotów alianckich na tereny fabryczne, wielu więźniów zginęło lub zostali przysypani ziemią. Na początku maja 1945r. obóz wyzwoliły wojska amerykańskie. Po czterech latach życia obozowego, kiedy każdy dzień mógł być ostatnim, powrócił do domu.

Niedługo po jego powrocie, zimą do drzwi domu zapukało UB. Ponownie aresztowany został przewieziony do Michowa i poddany brutalnemu przesłuchaniu- oprawcy chcieli znać nazwiska żołnierzy AK. Bity gumowymi pasami aż do utraty przytomności, polewany zimną wodą, rzucany nieprzytomny na goła podłogę celi – nie wydał nikogo. W mroźny dzień wypuszczono go z aresztu. Dzięki pomocy przypadkowo spotkanego łysobyczanina Józefa Kobrzyńskiego wrócił do domu.

W 1948r. zawarł związek małżeński. Pracował we własnym gospodarstwie i jednocześnie dojeżdżał przez osiem lat do pracy w Puławach. Po tym czasie podjął pracę w SKR w Łysobykach. W 1980r. przeszedł na emeryturę. Spoczął na cmentarzu w Przytocznie.

Dodaj komentarz