Polski Wrzesień 1939r. widziany oczami ks. Jana Kazimierczaka. Część piąta

Zamieściłam piątą część zapisków ks. Jana Kazimierczaka odnoszącą się do wydarzeń z września 1939r. i pierwszych lat okupacji na terenie parafii Łysobyki (obecnie Jeziorzany). Ksiądz przytacza fakty i komentuje również to, co działo się w bliższej i dalszej okolicy.

(..?) tak zaznaczałam te wyrazy, których nie mogłam odczytać

część piąta

Koccy księża siedzieli w Radomiu. Niemcy rozumieją, że księża stanowią element dla nich najbardziej nieprzyjazny i niebezpieczny – mogą wpływać na lud nawet swoją obecnością. Aresztowania i rozstrzeliwania księży nie prowadzi jednak do celu – bo księża przez to stają się bohaterami sprawy polskiej i zdobywają jeszcze większy autorytet – jeszcze bardziej wiążą się z ludem. Myślałem kiedyś – czy aby przez wojnę stosunek do księży ludu i inteligencji nie pogorszy się – księża bowiem nie walczą z bronią w ręku – dziś już wątpliwości minęły. Wyjdziemy z wojny – jako dzielni jej obrońcy – a krew przelana i nędza więzień świadczyć będą, żeśmy z całym narodem cierpieli – jako jedni z najpierwszych. Wróg ocenił znaczenie księdza w społeczeństwie i społeczeństwo uzna jego wartościowy dla kraju trud.

Po powrocie z Warszawy dowiedziałem się o aresztowaniu i wywiezieniu księży: Pogonowskiego, Wrzoska, Zaleskiego i Hładuniaka, który do Kocka przyjechał, aby odwiedzić dawnego swojego proboszcza. Księża byli jako zakładnicy, jak się potem okazało – choć różne z początku krążyły plotki po Kocku. Z księżmi wzięto 4 nauczycieli, 3 policjantów i woźnego z magistratu.

Parafia została bez nikogo. Zgłosiłem się jako zastępca. Do świąt Bożego Narodzenia jeździłem 3 dni w tygodniu do Kocka. Konie przeważnie dawał hrabia Żółtowski. Dopiero przed Wigilią przybył ks. August Lipiński. Byłem wolny. Zresztą ta swoboda potrzebna mi była do zbierania składek na organy, które chciałem koniecznie zbudować. Po porozumieniu się z firmą ustaliliśmy koszt organów na 24 tysiące oprócz tego tysiąca wpłaconego przed wojną. Cena niewysoka, bo wszystkie towary poszły przynajmniej pięciokrotnie w górę. Gospodarze mają i mniej cenią pieniądze. Odpowiednio postawiona sprawa na ambonie sprawiła – że dziś zebrałem 19 tysięcy (i maj), a brakujące 5 tysięcy to w toku montażu z łatwością zbiorę. Z tej racji jeździłem 5 razy do Warszawy w ciągu zimy – odmroziłem sobie twarz – i woziłem pieniądze. Montaż organów rozpocznie się około 20 bm.

Zima była strasznie ciężka. Dwa miesiące termometr wskazywał 22-27 ° mrozu, niekiedy 35°. W mieszkaniu w sypialni miałem prawie stale 2°. Jakoś się przeżyło. W Warszawie palono meblami.

Ja osobiście nie miałem żadnych przykrości od Niemców. Dwa razy nocowałem – raz musiałem dać zjeść, ale zachowywali się bez zarzutu. W ogóle parafia moja nie można narzekać. Trochę kontyngentu w zbożu i (…?) rozumie się w mocno zmniejszonej ilości – i więcej nic.

Podczas łapania na roboty do Niemiec zastrzelili mi w Charlejowie chłopaka Syty Czesława i tyle. W innych wioskach jeszcze łapania nie było – przynajmniej do tego czasu tj. 6 czerwca. Inne parafie odczuwały mocniej obecność Niemców. Zwłaszcza Serokomla – gdzie barbarzyństwo Niemców ujawniło się w całej pełni.

Sprawa była taka. Bandyci napadli na dom Niemca Kasnera w Józefowie i wymordowali całą rodzinę – zabierając konie z wozem, różnych ubiorów, odzieży i pieniędzy. Niemcy potraktowali to jako czyn polityczny i zastosowali represje w taki sposób – że tylko Niemcy mogliby takie represje stosować. Przyjechało wojsko, gestapo, volksdeutsche. Było tego paręset. Rozleciało się po sąsiednich wioskach i wszystkich mężczyzn, których zastali w domach, zabrali i sprowadzili do Józefowa. Zabierali nawet przejezdnych. W pierwszym rzędzie zabrali proboszcza i organistę. Przeciw zebranym wystawiono karabiny maszynowe i wystrzelono. Uratowani zostali tylko proboszcz i organista na wstawiennictwo Niemek i ci którzy zdołali uciec. Po wymordowaniu zaczęło się palenie zagród i grabież. Najlepsi parafianie z wiosek: Zakępia, Józefowa, Bronisławowa, części Serokomli wyginęli. Gorszy element uciekł zaraz po zabójstwie przed masakrą. W masakrze najzacieklejsi byli volksdeutsche – zwłaszcza jakiś nauczyciel z Poznania.

Po tej masakrze padł taki strach na ludzi – że byle pokazał się jakiś samochód – to wszystko wieje. Dokładne dane z tej masakry według tajnego sprawozdania złożonego przez wójta gminy Serokomla landratowi są następujące:

Zabito – 161 mężczyzn- w tem trzech z Woli Blizockiej

3 dzieci

2 kobiety

Rannych – którzy są znani – 9 osób

Spalonych – 27 gospodarstw, (…?) 71, krów 11, koni 5, jałówek 2, świń 49, kur 119, wozów 9, uprzęży 15, narzędzi gospodarskich 56, zboża 340 m³, słomy 457, ziemniaków 175, maszyny do szycia 2, pościeli 27, odzieży 37

Zrabowanych – krów 4, koni 9, jałówek 2, świń 8, kur 18, wozów 11, zboże 15m³, słomy 20m³, odzieży z 8 gospodarstw – oprócz tej, którą zdarto z zabitych, pościeli 3, 3 rowery, 3 zegarki i 2320 zł gotówką.

Do zabitych trzeba dodać kilku gospodarzy obcych z gmin Gułów, Białobrzegi i Wojcieszków, którzy przejeżdżali przez gminę w tym czasie lub byli za interesami w spalonych wioskach. Były takie wypadki – że zabrano przejeżdżającego z ośmioletnim chłopcem. Chłopcu kazano jechać, a ojca rozstrzelano. Nawet tych – którzy popychali samochód, gdy ugrzązł w piachu – rozstrzelano. Był też wypadek zgwałcenia.

W związku z zachowaniem volksdeutschów nasuwają się następujące uwagi:

1-sza Element ten oprócz Pomorza częściowo Poznańskiego napłynął po 1850r.– wyznania ewangelickiego i nie zrósł z myślą o Polsce. Polska jako państwo ma za sobą 20 lat istnienia i o chwiejnej polityce w stosunku do mniejszości- zwłaszcza, że wiązał nas traktat wersalski. Przedtem byli Moskale, którzy Niemców wyżej uważali – Polska niepodległa nie zaimponowała ani siłą – ani jednolitym postępowaniem. Element ten związany psychicznie był mocno ze swoją dawną ojczyzną. Hitleryzm – jego hasła i powodzenie polityczne jeszcze bardziej te węzły wzmocniły. Zwłaszcza młodsze pokolenie zachłysnęło się ultra nacjonalizmem niemieckim. Wojna dała okazje wykazania czynnie swojego patriotyzmu – szpiegostwo, dywersja, to było pole działań volksdeutschów. Zajęcie Polski, wiara w zwycięstwo Niemców, korzyści materialne oszołomiły ich i nastroiły wrogo do elementu polskiego. Dziś volksdeutsch – to wyraźny wróg. Jeszcze wśród starszego pokolenia trafiają się jednostki rozważniejsze – jeszcze nie ze wszystkiemi wierzą w zwycięstwo Hitlera i obawiają się zemsty – ale i ci pod wpływem sukcesów na polach bitew i zwłaszcza z powodu zysków materialnych – które dzisiejsze ich stanowisko daje – zmieniają się. Przecież wolą iść rabować, rozbijać się po drogach – nikt nie wzbrania tego ani nie można się im przeciwstawić czynnie – bo śmierć – bo represje.

2-ga Po wojnie należy ich – jako zdrajców państwa ukarać z całą surowością. Jest to element przeważnie prosty – który rozumie tylko siłę. Ponieważ Niemcy pokazali nam drogę, wysiedlając tysiące rodzin z Pomorza i Poznańskiego – trzeba się tym samem odwzajemnić. W Polsce przyszłej nie może żyć nikt – na czyich rękach znać krew polską. Obawiamy się samosądów – zemsty strasznej. Etycznie to nie jest w charakterze Polaka – ale psychologicznie jest to zupełnie zrozumiałe.

3-cia Ponieważ w wyniku wojny dostaniemy prawdopodobnie Niemców – w Prusach i na Śląsku – należy zamienić na Polaków w Rzeszy – a pozostałymi postępować sprawiedliwie, ale hardo – żadnych przywilejów.

Dalej ks. Kazimierczak już nic nie napisał. 15 października 1940r. został aresztowany i przewieziony do siedziby gestapo w Radzyniu Podlaskim. Miesiąc wcześniej, bo 20 września Niemcy aresztowali wielu obywateli gminy Łysobyki. Fakt ten opisał w swojej książce „Czas grozy i oporu” nauczyciel z Blizocina Tadeusz Nieśpiałowski. Po przesłuchaniach aresztowanych, ale też jak pisze w dalszej części kroniki ks. Denejko „[…] do wydania w ręce gestapo ś.p. księdza Kazimierczaka przyczyniły się jednostki – z parafii łysobyckiej” ks. Kazimierczak podzielił los innych zaangażowanych w działalność patriotyczną. Po brutalnych przesłuchaniach, znęcaniu się nad nim przez radzyńskich gestapowców został przetransportowany na Zamek w Lublinie a następnie wywieziony do Oświęcimia, gdzie zmarł 9 kwietnia 1941r.

Kim były „jednostki z parafii Łysobyki”, które przyczyniły się do wydania księdza w ręce gestapo? Jakiś czas temu pisałam, że mieszkał w Łysobykch fryzjer – Polak Niewieski przesiedlony z Pomorza. Współpracował z Niemcami, był konfidentem. Wykonując swoje usługi, umiejętnie pozyskiwał wszelkie informacje na temat działalności mieszkańców wymierzonej we wroga. W ten m.in. sposób Niemcy natrafili na ślad konspiracyjnej działalności. Jest też ślad prowadzący do dwóch mieszkańców Przytoczna. Jednym z nich był kowal G..ek, który współpracował z Niemcami. Drugi to G…zka, także współpracownik okupanta.

Poniżej zamieściłam zdjęcia ukazujące budynek aresztu gestapo w Radzyniu Podlaskim oraz Zamek Lubelski. Fotografie pochodzą z książki T. Nieśpiałowskiego „Czas grozy i oporu”. Jak zwykle są też w oryginale cytowane fragmenty kroniki autorstwa księdza Kazimierczaka.

Rękopisy ks. Kazimierczaka

Dodaj komentarz