Ostatnia droga

Styczeń 1980r. Pogrzeb w rodzinie Ciołków w Przytocznie. Zwyczaj pochówku zmarłego był inny niż obecnie: po stwierdzeniu zgonu przez lekarza ciało zmarłego było przygotowywane przez rodzinę, następnie przez dwa, trzy dni do zmarłego przychodzili znajomi, rodzina i wspólnie modlono się; w dniu pogrzebu po zmarłego przychodzili ksiądz, organista oraz wszyscy inni, którzy uczestniczyli w pogrzebie. Kondukt szedł do kościoła w Łysobykach (potem Jeziorzany), a po nabożeństwie wszyscy żałobnicy szli na cmentarz w Przytocznie, gdzie odbywała się dalsza część uroczystości pogrzebowej.

Należy dodać że nie wolno było z trumną przemieścić się dwa razy tą samą drogą, a po wyprowadzeniu z domu „łamano” katafalki przewracając je. W domu, gdzie leżało ciało zmarłego zasłaniano lustra i zatrzymywano zegar na godzinie śmierci danej osoby. Niektórzy stawiali pod trumną miskę z wodą i np. z siekierą w środku, ale miało to racjonalne wyjaśnienie. W ten sposób schładzano ciało zmarłego. Obyczaj pożegnania z domem przez trzykrotne uderzenie trumną o próg był tak bardzo ostateczny. Ten łomot trumny o próg. Wydaje mi się, że nie ma nic bardziej ostatecznego dla człowieka jak takie pożegnanie. To zwyczaj pełen szacunku dla człowieka odchodzącego.

Chorągiew niesie Ryszard Szczotka a krzyż Ośko Aleksander, obaj z Przytoczna. Za nimi organista Edward Goławski i ks. Milanowski proboszcz parafii Jeziorzany.

Dodaj komentarz