
Droga między Wolą Blizocką a Blizocinem


Panorama Woli Blizockiej

Strzałka wskazuje budynek dawnej szkoły w Woli Blizockiej na tzw. Krzywiu. Od kilkudziesięciu lat budynek jest prywatną własnością.
Ze wspomnień mieszkańca Blizocina Franciszka Oborskiego: „Jednego razu przyszedł Niemiec, prosił, żeby mu sprzedać jajek. Co było, to mu dałem i on płacił polskimi złotówkami i markami niemieckimi. Podobno miał pojechać na urlop, chciał, żeby mu pokazać drogę do Woli Blizockiej. Pokazałem mu drogę, i on poszedł dróżką w stronę Woli. Niedługo zajechał rowerem Heniek Piotrów i woła mię „Patrz, już go robią!” Ja mu kazałem tędy iść, on mnie może sprowadzić całe lotnisko. „Zrobimy go na mokro” Usłyszałem głos pistoletu. I widziałem z daleka, jak się krzątali koło jego pogrzebu. Na lotnisku [w Podlodowie] Niemcy mówili, że Blizocin „bandit” i że im zabili kamrata. Przechodząc tamtędy, widziałem zdeptaną trawę, ale ręce [zabitego Niemca] było widać pod wodą. Namówiłem Grzesiaka i Wacka Więska, wzięliśmy nosiłki do odnoszenia torfu i przenieśliśmy go do Wieprza. Wziąłem w worek kamień i powróz i położyliśmy w krypie.
Deszcz zaczął padać, ja już siedzę w łódce a tu strzał karabinowy. Podchodzę blisko, a tu przyszli bechowcy [partyzanci z Batalionów Chłopskich] z Woli Blizockiej, których ja nawet zaprzysiągłem. Rozbroili Madziarów [Węgrów] i przyszli się pochwalić bronią. Powiedziałem, że broń może się w niedługim czasie przydać, niech nie robią popłochu. Oni odeszli, ja wróciłem do łódki i chciałem się pozbyć nieboszczyka. Płynę z wodą, widzę, że ktoś po lądzie idzie. Pytam się: „Czy to wy chłopaki?” Podpłynąłem do lądu i łódkę przewróciliśmy. Szkoda było Niemca, podobno był antyhitlerowiec. Cóż, przyszedł do naszego kraju z bronią, żeby zawojować Polskę.
Ja przeniosłem się za Wieprz. Bróg opuściliśmy jednym bokiem do ziemi. Znalazł się stryjo Jasiek, Grzesiak, Wacek Więsek i tam nocowaliśmy. Jednego razu wstaliśmy rano i przenieśliśmy się do domów. Cisza była aż dziw. Ja przychodzę, wszyscy jeszcze spali. Przychodzi Berliński i mówi, że coś we wsi jest podejrzanego, bo był u Olka Rzezaka za kartoflami, a tu koło Wernickiego Olka kręcą się Niemcy. Zachodzi od Wieprza, wszystkie drzwi są otwarte, ani żywej duszy. Ja wszedłem na górę i okienkiem przez strych widzę furmankę. Podchodzę za Kisielę i widzę wyraźnie Niemców. Ja przez pola i łąkę poleciałem do stryja Jaśka i mówię, że Niemcy jadą być może pacyfikować nas i pognałem do gęstej olszyny. Wgramoliłem się na gęstą olszynę i widzę, jak idą ludzie, bydło i konie. Przychodzę do domu, pytam się ojca: ”Nie ma krów, nie ma konia?” Nie, są krowy i koń, nic nie zabrali. Z Niemcami przyjechał baor. Józef Barszczewski, który był u baora jako robotnik, umiał dobrze szprechać po niemiecku. Powiedział [Niemcom], że gospodarz jest w niewoli, a został tylko stary dziadek i żona z małymi dziećmi. Niemiec machnął ręką i poszedł dalej.
To wszystko bydło i konie zabrali na lotnisko [w Podlodowie] i później za łapówki oddawali właścicielom.”
Zdjęcia ukazują drogę z Blizocina do Woli, na której prawdopodobnie zabito Niemca. Fotografie pokazują też współczesną panoramę Woli Blizockiej od strony wspomnianej drogi. Strzałka wskazuje budynek dawnej szkoły, od kilkunastu lat jest to własność prywatna.