
Jakiś czas temu otrzymałam zamieszczone poniżej zdjęcia, które ukazują pogrzeb Franciszka Niewieskiego. Uważa się go jako jedną z osób odpowiedzialnych za aresztowania wśród członków ZWZ – AK w 1940r. na terenie gminy Łysobyki. Dla przypomnienia przytaczam fragment książki F. Kusyka „Z konspiracji w Lubartowskiem”, gdzie autor opisuje egzekucję Niewieskiego. W drugiej części fragment wspomnień mieszkanki Drewnika.
„W Michowie był urząd rejonowy, kierownikiem w nim był Franciszek Niewieski, Polak z Pomorza. Był fryzjerem, praktykował nawet we Francji. Do Generalnej Guberni przybył jako wysiedleniec, związał się z Niemcami, dla których pracował jako konfident. Przyczynił się do likwidacji placówki AK w Przytocznie w powiecie łukowskim. Pracując jako fryzjer w Łysobykach, zadenuncjował dowódcę placówki w Przytocznie nauczyciela Juliana Wanata, Bolesława Kielmasa, księdza Kazimierczaka, Stanisława Deputata oraz pracownika umysłowego z gminy Stanisława Szałasa. Wszyscy oni zostali zaaresztowani, a następnie zamordowani. Niewieski, przy tej okazji zdekonspirowany przez organizacje podziemne z tego terenu, opuścił Łysobyki, przenosząc się bliżej swoich mocodawców, żandarmów z Michowa i objął stanowisko kierownika michowskiego arbaitsmatu. Organizacja AK na terenie powiatu lubartowskiego wydała wyrok śmierci na Niewieskiego. (…) postanowiłem udowodnić, że czego się jeszcze nie udało akowcom , zrobią żołnierz BCh z powiatu lubartowskiego. (…) Mając informacje od naszych z Michowa, że Niewieski w towarzystwie dwóch granatowych będzie jechać w sprawie ludzi na roboty, postanowiliśmy zrobić na niego zasadzkę.
24 kwietnia zaczailiśmy się w lasku za wsią Katarzyn obok szosy Michów – Łysobyki. (…) Około 9 godziny na szosie od strony Michowa ukazała się bryczka z żandarmami. W pewnej odległości za nimi jechał osobno, tylko z furmanem, Niewieski. Już mieliśmy wyskoczyć i przy żandarmach dokonać zamachu, gdyż jechał ponad 200 metrów za Niemcami, gdy nagle ukazał się jeszcze jeden wóz pełen Niemców. Cóż było robić, zasadzka się nie udała. (…)
Gdy odpoczywaliśmy na następnym niedużym wzniesieniu przed wsią Drewnik, zobaczyliśmy, jak ostatni wóz z Niemcami wjechał na most na Wieprzu. Po drugiej stronie w odległości około 400 m znajdowała się osada Łysobyki. Szosa przecinała w połowie wieś Drewnik, ostatnia wieś powiatu lubartowskiego. Gdy wjechaliśmy do wsi, ujrzeliśmy przy trzecich zabudowaniach od strony szosy grupę ludzi wznoszących budynek. (…). Podjechaliśmy do nich, wyciągnęliśmy tytoń specjalnie fermentowany na miodzie. (…)
Kiedy tak gawędziliśmy, od strony szosy z kierunku Kock – Dęblin, dobiegły echa wystrzałów. Zebrani wyrazili głośno swoje domysły, że to na pewno arbeitsmat już ludzi łapie. (…) Z zainteresowaniem słuchałem też jak mówili, że pewnie Niewieski zechce wstąpić do swojej kochanki w Łysobykach, którą ma od czasów, kiedy tam mieszkał. (…) w pewnym momencie spojrzałem i w odległości około 700 m zobaczyłem samotna furmankę. (…) Gdy furmanka się zbliżyła do wsi (…) na wozie siedział kierownik arbaitsmatu w towarzystwie furmana. Gdy furmanka minęła wieś, odczekałem, aż oddali się kilkadziesiąt metrów od wsi w stronę Michowa. Wtedy poderwałem ludzi, wskoczyliśmy na rowery zapominając pożegnać zdziwionych cieśli i pomknęliśmy za nasza ofiarą.
(…)Stach wyprzedziwszy pojazd, zatrzymał konia i stanął z przodu z pistoletem w dłoni. „Junak” z „Żerowcem” zajechali z dwóch stron wozu, ja podjechałem do nich. Przestraszony szpicel, ściągnięty z wozu, stał drżący obok. Odczytałem mu wyrok, głoszący, że za zdradę Narodu Polskiego i w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej zostaje skazany na śmierć, gdyż przyczynił się do zguby kilku polskich patriotów, których wydał wrogom. Zdrajca wydobył plik pieniędzy i chciał nam wręczyć, prosząc o darowanie życia. Odtrąciłem ze wstrętem jego rękę i odpowiedziałem, że niegodziwych czynów nie można okupić żadnymi pieniędzmi. (…). Wtedy on ukląkł i prosił, obiecując poprawę. Dałem znak ręką: „Żerowiec” strzelił dwukrotnie z visa. Przestraszony woźnica, świadek całego zajścia, stał z boku z czapką w ręku. Na szosie został trup zdrajcy ściskający w dłoni plik banknotów.”
Tyle książka. Gdzie czekali partyzanci na Niewieskiego? Wypatrywali go obok zabudowań gospodarstwa Brygołów. Zabudowania tej rodziny znajdowały się przy drodze do Węgielec. Obecnie w tym miejscu znajduje się gospodarstwo Buczyńskich. W czasie wojny przy drodze były piwnice, dom stał w kierunku południowym od piwnic. Kolejne pytanie: Dlaczego Niemcy nie dokonali odwetu na mieszkańcach Drewnika? Niewieski nie był Niemcem, był Polakiem, przesiedleńcem z Pomorza, dlatego nie podlegał przepisom prawa nakazującego dokonanie odwetu za zabicie Niemca. Jak wspominała jedna z mieszkanek Drewnika (miała wtedy kilka lat), ludzie kiedy dowiedzieli się, że zabito urzędnika w służbie niemieckiej, w panice uciekli ze swoich domów, wieś się wyludniła. Byli przekonani, że Niewieski to Niemiec. Moja rozmówczyni pamięta, że starsza siostra chwyciła ją na ręce i zaniosła do rodziny Kubajków w Węgielcach. Ich matka, kiedy działy się te wydarzenia, była na polu. Wieczorem wróciła do domu i nie zastała dzieci. Szukała je, ktoś jej powiedział, gdzie się schroniły i tam je odnalazła.
Na zdjęciu widać wiele osób uczestniczących w ostatniej drodze Niewieskiego. Mieszkańcy Łysobyk i Przytoczna zostali niejako zmuszeni do uczestnictwa. Wśród żałobników mężczyzna, który klęczy przy trumnie to Wacław Sikorski z Łysobyk, kobieta w kapeluszu z woalką to żona Niewieskiego. Na drugiej fotografii grób Niewieskiego na cmentarzu w Przytocznie, znajdował się przy głównej alejce.
W tym miejscu gdzie był grób Niewieskiego nadal jest puste miejsce. Gdy p. Anna Mitura rozmawiała w latach 90 -tych z ówczesnym grabarzem Czesławem Wiąckem, to powiedział, że nikt nie chce być pochowany na zdrajcy.