Jest to materiał o Kocku i okolicznych miejscowościach, ale też o Przytocznie, wzmianka o Łysobykach, dużo o nieszczęściu mieszkańców naszej okolicy w czasie I wojny światowej. Rok 1915.

Autorem postu jest Stanisław Nakonieczny, administrator strony Poizdów i okolice

Teraz południowy rejon walk wokół Kocka.

Już na 3 tygodnie przed wycofaniem się Rosjan ludność Kocka (Polacy i Żydzi) została wykorzystana do kopania rowów na wzniesieniach wzdłuż Niziny Wieprzańskiej. 8 sierpnia 1915 r. przygotowane okopy zostały zajęte. Pod osłoną tego garnizonu szosą od strony Iwangorodu do Radzynia ruszyły z powrotem duże oddziały wojsk rosyjskich. W dniach 8 i 9 sierpnia pozycje rosyjskie przemieszczające się z Poizdowa przez Kock, Górkę w kierunku Tchórzewa zostały ostrzelane przez artylerię austriacką z południa zza Wieprza; Rosjanie nie ponieśli żadnych znanych ofiar. Austriacki ogień z karabinu maszynowego rozpoczął się również wieczorem 9 sierpnia; o godzinie 10.00 tego samego wieczoru Rosjanie wystrzelili widoczną z daleka flarę; był to sygnał do ogólnego odwrotu garnizonu pozostawionego w celu powstrzymania wroga. 10 sierpnia o 3 nad ranem ostatni Rosjanin opuścił okopy i wkrótce potem Austriacy przekroczyli Wieprz w Woli Skromowskiej koło Kocka. Odwrót oznaczał płonące wsie i majątki. Łysobyki, folwark Przytoczno, peryferyjne obiekty posiadłości kockiej: Wygnanka, Annopol, Talczyn, Annówka i młyn w Kocku spalone przez Rosjan. Osiem dni przed odwrotem mieszkańcom nakazano opuścić domy i zagrody i udać się w głąb Rosji, gdyż miała się tu rozegrać wielka bitwa; wiele rodzin wyemigrowało ze skromnym dobytkiem, większość ukrywała się w lesie, by po przejściu Rosjan wrócić do swoich domów; w samym Kocku pozostali tylko duchowni, aptekarz, karczmarz i rzeźnik Konarski oraz właściciel młyna Zakalik; zapobiegł spaleniu swojego młyna, przekupując rosyjskich żołnierzy. 8 i 9 sierpnia zabito pozostałych mieszkańców poproszonych przez Rosjan o pozostanie, najwyraźniej z zamiarem, żeby nie stwarzali przeszkód dla własnego odwrotu. Puste mieszkania i sklepy były włamywane i rabowane przez wycofujących się Rosjan. Wypędzano bydło, konie, świnie, mąkę, skóry, jednym słowem wszystko, co było użyteczne, ciągnięto za sobą. Wycofując się, Rosjanie udawali, że wycofują się tylko tymczasowo do Brześcia Litewskiego, mówiąc, że wkrótce wrócą z dużymi posiłkami.

Właściciel ziemski z Nowodworu opowiada: „Kilka dni przed odwrotem przybył batalion saperów i rzucił się na ludność, która powinna iść z nim. Pułkownik powiedział mi, że mają takie rozkazy. Kiedy rozmawiałem z nim bardziej prywatnie, powiedział mi, że byłoby lepiej, gdybym tu został. Saperzy dołożyli wszelkich starań, aby zniszczyć wszystko, co mogłoby się przydać Niemcom. Zakopali moje meble, nawet pianino, w ogrodzie. 8 i 9 sierpnia przybyli Kozacy breńscy. Przez telefon, który był w moim domu, dowiedziałem się, że majątek Nowodwór ma zostać spalony. Szybko kazałem zakopać pozostałe beczki z ropą i mogłem w ten sposób uratować swój majątek, gdyż Kozacy w Nowodworze nie znaleźli już 1 litra ropy. W nocy spalono mi 23 sterty zboża, następnego dnia wypędzili moje krowy z obory. Niedaleko od Nowodworu znalazłem ponad połowę spalonych. 9 sierpnia około godziny 9 rano zagrzmiały armaty; Strzelanina trwała 4-5 godzin. Wkrótce pojawił się pierwszy patrol. Odbyły się tu tylko drobne potyczki patrolowe. Wszystkie wojska posuwały się w kierunku Woli Gułowskiej”. Z opisów różnych mieszkańców Przytoczna wyłania się następujący obraz natarcia Niemców i Austriaków oraz odwrotu Rosjan: „Walki?; tylko kilka patroli strzelało do siebie, gdzie to było kilku zabitych i rannych. Zaraz po wycofaniu się Rosjan mieszkańcy uciekli do lasów, a także do odległych wsi, gdyż Rosjanie powiedzieli im, że Niemcy i Austriacy wszystkich wymordują i zniszczą. Ludzie ze strachem oczekiwali przybycia naszego wojska. Ale kiedy zobaczyli, że Niemcy rozmawiają z niektórymi z ich ludzi, a wśród nich byli żołnierze mówiący po polsku i powiedzieli im, że jeśli będą cicho, nic im się nie stanie, strach szybko minął. Wszyscy ludzie wracają do swoich wiosek, ale wiele z nich zostało spalonych przez Rosjan. Jeśli chodzi o zachowanie Rosjan wobec mieszkańców, to tu są tylko skargi na Kozaków, ponieważ dużo rabowali, a także zabierali inne rzeczy bez płacenia. W czasie odwrotu Rosjanie spalili mosty, wiele majątków, w majątkach głównie palili stogi zboża.” W rejonie Adamowa i Serokomli było niewielu Rosjan, którzy podobno mieli za zadanie połączyć dużą pozycję Stoczek-Wojcieszków z jednej strony i pozycję Wieprz z drugiej. Poważnych bitew nie było. Można usłyszeć tutaj te same skargi na bezsensowne palenie i niszczenie, na grabieże i kradzieże, w których znowu Kozacy są wyraźnie wskazywani.
{Tłumaczenie własne}.

Dodaj komentarz